Baza w Berehach i w Zagórzu

A więc, jak jesteśmy przy bazie w Berehach. Tam się bawiło zawsze mnóstwo dzieci, nie tylko Ty, Karolu z Magdą. W roku 1978 latała nad bazami taka ?kukułka? i jak to kukułka, starała się gdzieś podrzucić swoje małe... To tam, to tu. Ale  znaleźć inne ptaszydła, które by  zaadoptowały tak nagle dwa małe, nie zawsze jest łatwo...

Wiec duża kukułka musiała je w końcu sama karmić, a baza w Berehach temu całkiem nieźle sprzyjała (bo już latały inne dwa, Joli Lemieszewskiej i Bazyla)... O jaką ?kukułkę? tu chodzi, może sobie niektórzy przypominają. Ale nie o tym chciałam. Może trochę o początkach tej bazy, do której usytuowania się trochę przyczyniłam, o czym mało kto wie, a był to czysty przypadek.

 

Dokładnie czasowo nie mogę tego określić, gdzieś połowa lat 70-tych. Któregoś zimowego dnia dorwał mnie gdzieś w przelocie Bazyl i spytał, czy nie pojechałabym od razu gdzieś w okolice Ustrzyk, Wetliny czy podobne i znalazła coś na zimowy obóz kursu SKPB. A że miałam chyba jakieś chwilowe (dłuższe lub krótsze) problemy z pracą, więc czas nie odgrywał aż takiej roli. Sporadycznie zgodził mi się towarzyszyć brat Irenki Stanek, który, co prawda nie był w Kole, ale się gdzieś napatoczył i miał też chwilę czasu i pojechaliśmy pociągiem do Zagórza. Obskoczyliśmy wszystkie możliwe znane miejsca, aby coś znaleźć i zarezerwować, ale niestety, nie było nic. Zrobiło się strasznie późno, śniegu było mnóstwo, a ja wpadłam na ostatni rozpaczliwy pomysł, że może by się przejść na Wetlinską ? może by tam... (był to raczej bardzo naiwny pomysł). Ale jak tylko ruszyliśmy z lekka pod górę, to się okazało ze śnieg sięgał nam niekiedy na wysokość ud, i daleko byśmy nie zaszli, a poza tym była już noc, wiec trzeba było gdzieś przenocować. I tak jedyną możliwością była chałupa w Berehach Górnych.

 

I tam nie tylko, ze nas przenocowano, zaopatrzono świeżo ubitą baraniną, to jeszcze zaproponowano zorganizowanie u nich tego obozu, właściwie, zanim się jeszcze zdążyłam zapytać.

No i obóz się odbył. To był chyba ten, gdzie było coś wspólnego z Krzysiem Segitem i kurami...

No i potem obok powstała ta baza...

 

I jeszcze o innej bazie, ktorą znają wszyscy, czyli Zagórzu. Nie można tu pisać o jej cudownym położeniu, bo miała też zupełnie inną funkcję.

Natomiast chciałam przypomnieć pewne wydarzenie z lipca 1978, którego nikt z przewodników chyba poza mną (byłam wtedy pełnomocnikiem akcji letniej) nie przeżył na własnej skórze, a mianowicie powodzi. Miałam mieć przyjemność być wtedy na bazie, jak się urwała skarpa i w mgnieniu oka woda zalała całą bazę razem z zawartością domków. Udało nam się właściwie tylko chwycić osobiste rzeczy i położyć je gdzieś pod sufitami domków. Trzeba dodać, że na bazę dodarł już sprzęt, przeznaczony na akcję letnią, czyli gąbki (te, z tamtych czasów nasiąkały znakomicie), namioty i materace bazowe. Zaraz potem parę osób z kursu przewodnickiego (między innymi chyba Ula Tetewak i Marysia Lissowska) w ramach ?praktyk na bazach? miało przyjemność ?uzdatniać? ten sprzęt, czyli oczyszczać wszystko z gliny i suszyć... Gdzieś mam nawet jakies slajdy z tej powodzi, spróbuje je jakoś przerobić i później przesłać.

 

Iwona.kesicki (at) t-online.de

 

zdjęcia: zebrane przez Andrzeja Wielochę (baza w Zagórzu), Wojciech Jasiński (baza w Zagórzu)
tekst został pierwotnie wysłany na listę mailingową przewodników SKPB Warszawa

Tags: